Mistyczny blues
Fani bluesa twierdzą, że gdyby nie było Herzberga, Bydgoszczy czegoś by brakowało.
Klub "Kuźnia", koncert Anity Lipnickiej. Klimat niekoniecznie bluesowy. Klientela różna.
Gazeta: -
Znacie zespół Green Grass?
Monika: -
Jasne, wszyscy znają.
Adam: -
To ci od Herzberga... Grają bluesa.
Jacek Herzberg, bydgoszczanin, rocznik 65, muzyk. Żona, dwójka dzieci. Człowiek z duszą - mówią ci, którzy go znają. Prawdziwy wirtuoz - dodają.
Zrobisz karierę
Kiedy zapytaliśmy młodych ludzi, brzdąkających na gitarze na Starym Rynku w Bydgoszczy, z czym kojarzy im się nazwisko - Herzberg - odpowiedzieli: -
Z gitarą, bluesem, często gra w klubie Medyk. Dobra odpowiedź.
Wibrafonista, Karol Szymanowski, który jest jedną z osób mogących powiedzieć "znam faceta dobrze" (razem grają w duecie Double Six), mówi o nim tak: -
Jacek jak gra bluesa, to to jest blues. Zadaje sobie trud i zakłada metalowe pazury, żeby gitara brzmiała rasowo. Stosuje stare, zapomniane techniki, dba o czystość stylistyczną gatunku. Ale do profesjonalisty, który miał pracować nad jego wokalem, musiałem zaciągać Jacka wołami.
Jacek Herzberg jest samoukiem. Nie skończył żadnej szkoły muzycznej, lecz bydgoską WSP (praca magisterska z filozofii i mistyki). Lubi poetów pokolenia beatników, z atencją mówi o świętym Franciszku. Dom kojarzy mu się z ojcem grającym na harmonijce.
Dawno, dawno temu, w podstawówce, po uroczystej akademii na zakończenie roku szkolnego, do szarpiącego gitarowe struny ucznia podeszła nauczycielka i powiedziała: - Herzberg, ja ci mówię, ty kiedyś zrobisz karierę...
Takich dźwięków nikt nie słyszał
Najpierw była ulica i kapelusz na datki. Jacek wspomina: -
Tylko jakoś nikt nie chciał mi płacić... Śmieje się. - Cóż, blues nie jest taki popularny.
Dzisiaj jest strona w internecie, nazwisko umieszczone w grupie czołowych polskich bluesmanów. A tam jak wół stoi: "Jacek Herzberg to wielki entuzjasta i niestrudzony animator bluesa, założyciel i lider znanej grupy Green Grass, z którą odnosił sukcesy na największych festiwalach bluesowych w kraju." Jacek śmieje się: -
Lider... Jakiś lider musi być. Niestety, demokracja w zespole nie ma racji bytu. Sprawdziłem to.
Pod hasłem "Double Six" przeczytamy między innymi, że muzyka duetu to autorska propozycja, na którą składają się standardy bluesowe w niespotykanym dotąd opracowaniu, że zestawienie wibrafonu, marimby i gitary na gruncie bluesa to zjawisko bez precedensu.
Jacek: -
Faktycznie, takich dźwięków nikt wcześniej nie słyszał. Postanowiliśmy zrobić eksperyment i udało się. To jedyny taki duet w Polsce.
A sława? Jacek Herzberg twierdzi, że nie zabiega o nią. Ważne, że stoi przy mikrofonie i nikt go nie przegania. - Chcę zrealizować się jako człowiek, a muzyka jest jedną z dróg.
Tydzień w klasztorze
Jacek ma naturę refleksyjną (kilka lat temu postanowił zastanowić się nad życiem - spędził więc tydzień w tyńskim klasztorze u ojców benedyktynów) i najlepiej czuje się w "warunkach naturalnych".
Podróże po górach, bezdrożach, wsiach, odpoczynek przy przydrożnej kapliczce, rozmowa z tubylcami - to jest to! -
Urzeka mnie mądrość tych ludzi, zdobyta nie na uczelni, nie z książek, nie wyrażana wyszukanymi słowami lecz mądrość zaczerpnięta z życia, przekazywana w sposób piekielnie prosty, prostymi gestami. Fascynuje mnie ich wrażliwość i umiejętność wsłuchiwania się w naturę
Do dzisiaj Jacek Herzberg ma przed oczami jednego człowieka - staruszka z górskiej wioski Borownica, ludowego rzeźbiarza. Efekt tego spotkania jest taki, że muzyk zapragnął sam złapać za dłuto. Jak postanowił, tak zrobił. I do dzisiaj jego pasją, obok grania, jest sztuka ludowa. Sztuka mająca w sobie coś z mistyki. Podobnie jak niektóre miejsca na mapie Polski, takie jak chociażby Kraków. Energetyczne miasto z wawelską czakrą.
Karol Szymanowski: -
Jacek-człowiek... Przebywanie z nim to duża frajda. Jacek-muzyk... Purysta, kontynuator nurtu, który w bluesie jest już archaiczny. Ambasador gatunku - bez dwóch zdań
Jacek Herzberg: -
Dlaczego blues? Pasujemy do siebie...
Joanna Grzegorzewska - Gazeta Pomorska, 7 kwietnia 2001 r.